Diagnozowanie endometriozy- dlaczego to tyle trwa? Chyba większość z nas ma za sobą wieloletnie zmagania.
Po wielu latach w końcu słyszysz diagnozę: endometrioza. I z jednej strony czujesz ulgę, bo w końcu wiadomo, na co chorujesz i skąd te wszystkie objawy. A z drugiej strony frustrację: dlaczego to musiało trwać tyle lat?
Niestety kobiety są diagnozowane po latach. Czasami trwa to nawet ponad dekadę. Powodów jest kilka.
Nasz organizm jako całość
- Brak spojrzenia holistycznego na organizm spowalnia diagnozowanie endometriozy. Osobno idziemy do gastrologa, a osobno do ginekologa, któremu nie wspominamy o problemach układu pokarmowego (bo po co?). I jeszcze osobno wybierzemy się do ortopedy, neurologa albo fizjoterapeuty z bólem pleców. A ból przy oddawaniu moczu? Pewnie zapalenie pęcherza. I generalnie wszystko jest to normalne, każdy specjalista przecież potrafi się czymś zająć w swojej dziedzinie. Ale endometrioza to taka wredna choroba i w tym przypadku trzeba łączyć wiele puzzli w jeden obrazek.
- Poza tym ból w miednicy mniejszej nie zawsze zwiastuje tylko endometriozę.
Choroba widmo
3. Często diagnozowanie endometriozy jest niczym poszukiwanie statku widmo. Jeżeli nie mamy na jajniku torbieli bądź problemów z zajściem w ciążę, to najprawdopodobniej zwykły* lekarz ginekolog oceniając naszą macicę i jajniki powie, że wszystko w porządku i „taka nasza uroda”. Nie chcecie wiedzieć, ile razy słyszałam, że jestem zdrowa i wszystko jest dobrze. Dopiero po pojawieniu się torbieli, ktoś coś zauważył. Miałam „szczęście w nieszczęściu”, jak to ujął mój chirurg. Dodam, że na zwykłej wizycie u ginekologa miałam macicę w tyłozgięciu (i wiele kobiet przecież tak ma – słyszałam). Natomiast specjalista od endometriozy był w stanie stwierdzić, że jest przyrośnięta do jelita i ufiksowana w zrosty. Mała różnica, prawda?
*zwykły, czyli taki który nie zajmuje się leczeniem i diagnozowaniem endometriozy.
4. Wiele pacjentek nie ma żadnych objawów. A endometrioza sobie hula w najlepsze. Jest to o tyle niebezpieczne, że może wyrządzić wiele szkód dla naszych narządów, zanim zostanie zdiagnozowana bądź da pierwsze objawy.
Stereotypy
5. Mama i babcia też tak miały. Skoro teraz jest problem, aby zdiagnozować endometriozę, to nie ma się co łudzić, że ktokolwiek diagnozował ją naszym babciom dekady temu. Sama zostałam tego ofiarą i słuchałam, jak z zaciętej płyty „po ciąży Ci przejdzie”.
6. Bagatelizowanie objawów – zarówno przez lekarzy, jak czasem i przez same pacjentki. Taka przecież nasza uroda.
Brak edukacji i świadomości społeczeństwa
7. Brak edukacji w zakresie endometriozy – gdybyśmy same wiedziały więcej na ten temat, szybciej mogłybyśmy zgłosić się do odpowiedniego lekarza.
8. Brak świadomości społeczeństwa, które często negatywnie reaguje nasz stan. Przez to ukrywamy swoje objawy.
Brak specjalistów i finansowania
9. Za mało specjalistów w Polsce. Można ich policzyć na palcach jednej ręki. Większa ilość specjalistów i ich dostępność, mogłaby przyspieszyć proces diagnozowania.
10. Brak refundacji – nie zawsze możliwe jest zrobienie wszystkiego na NFZ. Prywatnie trzeba ładnie zapłacić. Obecnie wiele Polek na to nie stać.
NeverEnding Story
Endometrioza, jest jak NeverEnding Story. Nawet po laparoskopii może sobie odrastać. Także poszukiwania kolejnych zrostów, guzów, torbieli zaczynają się od nowa. Diagnozowanie nie jest w tym przypadku jednorazowe.
Zapraszam Cię także do moich wcześniejszych wpisów Co to jest endometrioza i jakie są jej objawy? oraz Diagnozowanie endometriozy – jakie badania wykonać? Krok po kroku.