endometrioza I stopnia czy boli

Jakie objawy daje endometrioza I stopnia? Historia Ani

Czy endometrioza I stopnia naprawdę może aż tak boleć? Czy ból, który wielu uważa za „normalny”, może być sygnałem poważniejszego problemu?

Dziś oddaję głos jednej z moich czytelniczek, która od lat zmaga się z niewidzialnym bólem i niezrozumieniem otoczenia. Jej historia to nie tylko opowieść o diagnozie, leczeniu i codziennych trudnościach związanych z endometriozą, ale też o sile wsparcia, miłości i odzyskiwaniu kontroli nad własnym życiem.

Czy endometrioza I stopnia może bardzo boleć? Poznaj historię Ani

Pierwszy ból poczułam już w wieku 10 lat – to był początek mojej długiej, wyboistej drogi. Na początku nikt nie traktował tego poważnie. Słyszałam, że „to minie po ciąży”, że „taka moja uroda”, że „dziewczyny czasem tak mają”. Ale wewnętrznie czułam, że coś jest nie tak. To nie był zwykły ból – to było coś, co paraliżowało moje ciało i duszę.

Z biegiem lat ból narastał, a ja próbowałam żyć normalnie. Szkoła, studia, pierwsze prace – wszystko przesiąknięte było cierpieniem, o którym wstydziłam się mówić. Lekarze często zbywali mnie krótkimi odpowiedziami, sugerując, że przesadzam albo że „wszystko w głowie”.

Punktem zwrotnym była rozmowa z moją siostrą. To ona po raz pierwszy wspomniała o endometriozie. Zaczęłam czytać, szukać informacji, łączyć fakty. W końcu – po wielu wizytach, badaniach i łzach – usłyszałam diagnozę: endometrioza I stopnia. Niby „tylko pierwszy stopień”, ale ból był wyjątkowo intensywny. Diagnoza była jednocześnie szokiem i ulgą – wreszcie ktoś nadał nazwę mojemu cierpieniu.

Choroba wymusiła na mnie zmiany, których się nie spodziewałam. Musiałam zrezygnować z pracy na pełen etat, bo moje ciało coraz częściej odmawiało posłuszeństwa. Każdy dzień mógł przynieść kolejny kryzys – zupełnie niespodziewanie. Planowanie życia, podróży, spotkań stało się prawie niemożliwe.

endometrioza I stopnia czy boli

W tych najtrudniejszych momentach ogromnym wsparciem był mój ukochany chłopak. To on przynosił mi herbatki, gdy leżałam zwinięta z bólu. Włączał bajki, żebym mogła choć na chwilę oderwać myśli od cierpienia. Podawał mi termofor, leki przeciwbólowe, był obok – cicho, troskliwie, z sercem. Gdy byłam w pracy i ból nagle się pojawiał, nie wahał się – wsiadał w samochód i przyjeżdżał po mnie, żebym mogła jak najszybciej wrócić do domu i odpocząć. Jego obecność była dla mnie kotwicą – przypomnieniem, że nie jestem sama, że mam prawo do wsparcia i czułości.

Dzięki niemu i bliskim zrozumiałam, jak wielką rolę w chorobie odgrywa otoczenie. Leczenie, dieta, suplementacja – to wszystko jest ważne. Ale równie ważne jest to, by mieć obok siebie kogoś, kto rozumie, kto nie ocenia, kto po prostu JEST. Dziś czuję się lepiej. Ból nadal się zdarza, ale to ja rządzę swoim życiem – nie on.

Moja historia to historia walki, ale też nadziei i miłości. Bo nawet w najciemniejszych momentach można znaleźć światło – czasem w ciepłej herbacie podanej przez kogoś, kto naprawdę kocha.

 

Poznaj więcej historii EndoKobiet – czytaj tutaj

error: Treść jest chroniona prawami autorskimi i nie może być kopiowana bez zgody autora