Bolesne i krwotoczne miesiączki, omdlenia, operacje, ignorancja lekarzy – to nie fragment scenariusza, a codzienność wielu kobiet. W tym wpisie publikuję wstrząsającą historię Małgorzaty, mojej czytelniczki, która przez lata żyła z niezdiagnozowaną endometriozą i adenomiozą. Jej ciało alarmowało bólem, ale specjaliści wciąż powtarzali, że „to normalne”. To opowieść o traumatycznych miesiączkach, trudnej ciąży, powikłaniach po cesarce i dramatycznym momencie, gdy usłyszała, że konieczne będzie usunięcie macicy. Jeśli kiedykolwiek usłyszałaś, że przesadzasz, że „kobiety tak mają” – przeczytaj tę historię. Może znajdziesz w niej swoje doświadczenia i poczucie, że nie jesteś sama.
Historia Małgorzaty: bolesne miesiączki, endometrioza i walka o diagnozę

Moje miesiączki od zawsze były bolesne i obfite (krwotoczne). Wszyscy mówili: «kobiety tak mają, przywyknij». Lekarze ginekolodzy również nie widzieli problemu. Pan od WF-u nie rozumiał, dlaczego nie chcę ćwiczyć w trakcie miesiączki, a nauczyciele nie rozumieli, dlaczego wychodzę do łazienki co 20 minut. Każda miesiączka była dla mnie traumatyczna. Nocna podpaska przesiąknięta po 20 minutach? Tak, to właśnie była moja rzeczywistość. Lekarz kazał brać witaminę C — podobno miała pomóc na miesiączki. Oczywiście nie pomogła. Żyłam dalej.
Po szkole średniej miałam operację usunięcia wyrostka. Przez obojętność lekarzy czekałam na rozpoznanie 12 godzin — wyrostek się rozlał, rekonwalescencja trwała długo, a blizna była spora. Jakiś czas później udało mi się zajść w ciążę, choć nie obyło się bez trudności. Omdlenia, anemia, kolejna ignorancja lekarzy, która doprowadziła do stanu przedrzucawkowego, cesarskie cięcie i kolejna blizna — a raczej dwie, bo lekarz, jego zdaniem, «brzydko» mnie zszył i poprawiał szew na nowo. Od porodu minęło pół roku. Miesiączki były jeszcze gorsze niż przedtem — jeszcze bardziej obfite, choć myślałam, że bardziej się już nie da. Ból nie do opisania, wieczny płacz i sytuacja, której nie rozumiałam.
Nadszedł ten pamiętny wieczór, gdy wyczułam coś w podbrzuszu — jakieś zgrubienie, jakby piłka. Wystraszyłam się i kolejnego dnia byłam u lekarza. Diagnoza: endometrioza. Przepisano mi leki, choć sama wtedy nie wiedziałam, że coś takiego jak endometrioza w ogóle istnieje. Lekarz w sumie niewiele mi wyjaśnił. Wiedziałam tylko, że zmiana znajdowała się w mięśniu brzucha.
Pół roku na lekach, które nie pomagały. Zmiana urosła i konieczna była operacja. Rekonwalescencja była bardzo długa, choć po niej ból zniknął i zaczęłam żyć naprawdę. Szczęście nie trwało długo — kilka miesięcy później miesiączki znów były bardzo obfite, a ból wrócił.
Poszłam do innego lekarza, bo mój już nie przyjmował. Usłyszałam, że nawrotu nie ma, ale nie uwierzyłam i szukałam dalej. Kolejni lekarze i znów to samo: «Nic pani nie jest», «Dramatyzuje pani».
Aż w końcu przejechałam setki kilometrów do specjalisty i usłyszałam, że mam guzy po całej szerokości w mięśniach brzucha, a przez zaawansowaną adenomiozę konieczne będzie usunięcie macicy.
Świat się zawalił… W mojej głowie pojawiły się pytania: Dlaczego ja? Dlaczego znowu mi się to przytrafia? Dlaczego lekarze tego nie widzieli, choć przedstawiali się jako specjaliści od endometriozy? Czy mogłam tego uniknąć, gdybym dowiedziała się wcześniej?
W wieku 25 lat usłyszałam coś, co załamało mnie doszczętnie.
Płakałam z bólu — choć bardziej psychicznego niż fizycznego (wydaje mi się, że po latach życia z nim już się do niego przywykłam?).
Moja żałoba trwała około miesiąca i choć wciąż mam dni płaczu, jest już lepiej. Czekam na operację i lepsze życie. Mam nadzieję, że te dwie będą ostatnimi.
Jednak moje marzenie o kolejnej ciąży zniknęło nieodwracalnie — i to będzie bolało już zawsze…
Postanowiłam przekuć to wszystko w coś dobrego. Tak powstał mój profil na Instagramie z treściami o endometriozie. Piszę również pracę magisterską z psychologii — także o endometriozie — i walczę nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich kobiet, bo wiem, że nie jestem sama.
Hasło, które trafiło mi prosto w serce, brzmi: «Może mam endometriozę, ale ona nie ma mnie!».
Endometrioza mnie nie definiuje 💪🏻
Przeczytaj też historie innych EndoKobiet – tutaj.